Rozmowa z burmistrzem Dębicy Mariuszem Szewczykiem
Jak wyglądała organizacja pomocy dla Ukrainy w gminie Dębica?
Wybuch wojny mną wstrząsnął. Tak się składa, że niewiele wcześniej byłem w obwodzie czernihowskim na Ukrainie na wizycie studyjnej w ramach Związku Gmin Dorzecza Wisłoki. Na 30 marca 2022 r. miałem zarezerwowane bilety lotnicze na kolejne spotkanie z burmistrzem Nieżyna, mieliśmy na nim podpisać umowę o współpracy. Można powiedzieć, że o rosyjskiej inwazji dowiedziałem się bezpośrednio, kiedy dostałem informację o zbombardowaniu lotniska w Nieżynie. Już dwa dni później, w sobotę, zorganizowaliśmy na dębickim rynku zbiórkę dla mieszkańców Ukrainy. Prezydent Przemyśla na bieżąco informował mnie, że przed wojną ucieka mnóstwo osób – przede wszystkim matek z dziećmi, dlatego jest problem z wózkami. Podczas tej pierwszej zbiórki udało nam się zebrać pełnego tira żywności, a także ok. 300 wózków, które przewieźliśmy bezpośrednio na przemyski dworzec. Zależało mi, żeby dostarczyć te wózki jak najszybciej, bo wiedziałem, ile osób na nie czeka. W niedzielę towar załadowały nasze Wojska Obrony Terytorialnej i kierowca mógł jechać. Mieszkańcy Dębicy znakomicie odpowiedzieli na apel o pomoc.
Dzisiaj Ukrainie pomaga połowa świata, ale w tych pierwszych dniach byliśmy tylko my – a Ukraińcy pamiętają, że nie czekaliśmy ani chwili i ruszyliśmy z pomocą wtedy, kiedy była ona najbardziej potrzebna.
Nasza gmina liczy ok. 43 tys. mieszkańców, ale serce Dębica ma ogromne! Zaraz po tej pierwszej zbiórce obdzwoniłem wszystkich lokalnych przedsiębiorców, żeby poinformować ich o kolejnej. Mieszkańcy za każdym razem stawali na wysokości zadania. Do Dębicy przyjeżdżały też towary z miast partnerskich. W sumie z Dębicy wyjechało 15 tirów pomocy. Oprócz tego również prywatne samochody.
Co sprawiło, że do Dębicy trafili ukraińscy pływacy?
Zaraz po wybuchu wojny dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Dębicy poinformował mnie, że trener pływacki Kacper Fara chciałby zorganizować przyjazd młodych pływaków z Ukrainy. Nie wiedziałem, ilu ich będzie, gdzie ich zakwaterujemy i jak to wszystko zorganizujemy – ważne było jedynie to, że te dzieci uciekają przed wojną, dlatego bez wahania powiedziałem, że mogę odebrać je z granicy.
Okazało się, że przyjedzie do nas prawie 30 osób, dlatego pojechaliśmy po nie autobusem turystycznym, a w międzyczasie starałem się zorganizować kwaterunek. Tymczasowego schronienia udzielił Ukraińcom wójt gminy Szerzyny Grzegorz Gotfryd, następnie zakwaterowaliśmy ich w schronisku młodzieżowym w Straszęcinie i wspólnie z gminą Żyraków objęliśmy ich opieką. Chodziło nam o to, żeby pływacy mogli trenować, a ze Straszęcina mieli możliwość dojazdu na basen. Przez chwilę z własnych środków zapewniałem im catering, ale szybko sami zaczęli sobie gotować. Produkty dostarczali im nasi lokalni przedsiębiorcy. Ukraińskim sportowcom niczego nie brakowało. W międzyczasie trzeba było ustanowić dla nich w sądzie opiekuna prawnego, ponieważ byli niepełnoletni. Zazwyczaj trwa to bardzo długo, lecz na szczęście w tej nietypowej sytuacji udało się to załatwić w ciągu dwóch dni.
Jak wyglądał pobyt ukraińskich sportowców w waszej gminie?
W tym czasie wypadały katolickie i prawosławne Święta Wielkanocne, dlatego razem z wójtem Straszęcina zorganizowaliśmy śniadanie wielkanocne w straszęcińskim dworku. Przygotowaliśmy tradycyjne polskie potrawy, a opiekunki ukraińskich sportowców – potrawy ukraińskie. Spędziliśmy ten czas bardzo miło, opowiadając sobie o polskich i ukraińskich tradycjach świątecznych. Pamiętam, że właśnie wtedy, podczas luźnej rozmowy, okazało się, że sportowcom brakuje ubrań. Dzięki zaangażowaniu firmy No More z Krakowa podarowaliśmy im 30 jednakowych sportowych dresów. Niesamowicie się z tego cieszyli!
Dwa razy dziennie pływacy trenowali na basenie, na który dojeżdżali za darmo komunikacją miejską. Mieli też dostęp do siłowni i hali sportowej. Opiekował się nimi trener Kacper Fara. W trakcie ich pobytu aranżowaliśmy różne wycieczki, m.in. do Krakowa i Łańcuta. Ukraińscy zawodnicy brali też udział w lokalnych mistrzostwach w pływaniu oraz w Memoriale św. Jana Pawła II, organizowanym w rocznicę śmierci papieża w Pustkowie-Osiedlu, a także w rajdzie rowerowym – na jego potrzeby mieszkańcy udostępnili swój sprzęt. Otwarte serce okazał również ks. proboszcz Bogusław Czech ze Straszęcina, który zaangażował parafię w działania pomocowe.
Myślę, że ukraińskiej grupie było u nas dobrze, zżyli się z nami. W czasie pobytu w Polsce dwie osoby ukończyły 18 lat, urządziliśmy więc dla nich imprezy. Duże wrażenie zrobiło na nas ich zdyscyplinowanie – schronisko, w którym mieszkali, utrzymywali w idealnym porządku i czystości. Pomiędzy treningami za pośrednictwem internetu uczestniczyli w ukraińskich e-lekcjach i wszyscy zaliczyli rok.
Z biegiem czasu zaczęły do nas też przyjeżdżać matki tych pływaków. Kiedy sytuacja w Kijowie nieco się uspokoiła, dzieciaki bardzo chciały wracać do domu. 30 czerwca odprowadziłem ich na pociąg – ciężko było mi się z nimi rozstać, pojawiły się nawet łzy. Teraz jestem z nimi w stałym kontakcie i mam otwarte zaproszenie do Kijowa. Jedna matka z dwoma synami została u nas na stałe. Chłopaki chodzą do szkoły, a ona pracuje.
Czy możliwość trenowania i opieka, którą dotoczyliście ukraińskich pływaków, pomogły im łatwiej przeżyć ten trudny czas?
Tak. Ci młodzi sportowcy mocno przeżywali sytuację na Ukrainie i sądzę, że sport i atrakcje, które im zapewniliśmy, bardzo im pomogły. Cieszyli się ze wszystkiego, co tutaj mieli, chociaż nie zapominali, co dzieje się w ich ojczyźnie. Często odwiedzałem ich w schronisku razem z żoną i wnukiem. Zawsze czekały na nas jakaś potrawa czy ciasto. Jedna z opiekunek była niesamowitą kucharką i wspaniale piekła. Ukraiński trener powiedział, że nigdy nie zapomni tego, jak opiekowaliśmy się jego grupą, tego, że mogli u nas po prostu żyć i pływać. Wielkie podziękowania należą się mieszkańcom Dębicy, Straszęcina, Szerzyn… To dzięki nim wszystko się udało! Jestem dumny, że pomogliśmy tym dzieciakom. Może kiedyś jeden z nich zostanie mistrzem olimpijskim i będzie mógł powiedzieć, że do jego mistrzostwa przysłużył się pobyt w Dębicy.