WSZYSCY CZULIŚMY POTRZEBĘ, ŻEBY POMAGAĆ UCIEKAJĄCYM PRZED WOJNĄ
– Głównym motorem napędowym był nasz zawodnik Taras Romanczuk. Z bliska obserwowaliśmy, jak przeżywa tę sytuację i robi wszystko, co może, żeby pomóc walczącej Ukrainie. Jego ogromne oddanie sprawie nas „zaraziło” – wszyscy poczuliśmy potrzebę, żeby zaangażować się w działania, które inicjował, ale też szerzej: w pomoc tym, którzy uciekali przed wojną. Chcieliśmy wyrazić swoją solidarność z osobami najbardziej potrzebującymi pomocy w tamtym czasie – mówi Kamil Świrydowicz, rzecznik prasowy Jagielloni Białystok.
Klub i jego społeczność zaangażowali się w pomoc walczącej Ukrainie oraz uchodźcom. Organizowano zbiórki najpotrzebniejszych artykułów, które transportowane były bezpośrednio na granicę.
– Kiedy wymagała tego sytuacja pracownicy klubu sami jeździli z pomocą na przejście graniczne w Dorohusku, gdzie transporty były przeładowywane. Już w tym roku zorganizowane zostały zajęcia piłkarskie dla dzieci i młodzieży z Ukrainy pod okiem trenerów jagiellońskiej akademii. Chcieliśmy, żeby poprzez sport złapały kontakt z polskimi rówieśnikami i lepiej się u nas zaaklimatyzowały. Staraliśmy się cały czas wychodzić naprzeciw potrzebom i działać tak, żeby mieć poczucie, że stanęliśmy na wysokości zadania – mówi Kamil Świrydowicz. – Za każdym herbem stoi lokalna społeczność. Wiele osób gotowych nieść pomoc. Klub to nie tylko herb, budynek czy stadion – to przede wszystkim ludzie, którzy swoją postawą, zaangażowaniem i osobistą historią sprawili, że dana organizacja sportowa istnieje. To buduje tożsamość. W obrębie takiej grupy łatwiej się zmobilizować, a jeden przypadek zaangażowania klubu na rzecz konkretnej sprawy wywołuje efekt domina w innych zespołach. Myślę, że to dlatego zaangażowanie środowiska sportowego jest tak widoczne.