Rozmowa z Jędrzejem Rybakiem, rzecznikiem prasowym WKS Śląsk Wrocław
Od czego zaczęły się działania Śląska Wrocław na rzecz pomocy Ukrainie?
Zareagowaliśmy już w pierwszych godzinach rosyjskiej inwazji. W klubie pracują dwie osoby z Ukrainy: w drużynie rezerw gra Jehor Macenko, zaś Valentyna Voitovych od wielu lat jest kierownikiem magazynu sportowego. Są naszymi przyjaciółmi, widzieliśmy, jak przeżywają to, co się dzieje, i chcieliśmy ich wesprzeć na duchu. Dlatego pierwszego dnia wojny zrobiliśmy z nimi zdjęcie z ukraińską flagą – żeby wyrazić nasze wsparcie i pokazać, że potrzebujący z Ukrainy mogą na nas liczyć. Dzięki temu mogli się poczuć nie tylko pracownikami klubu, lecz także częścią wspólnoty. Drugim symbolicznym wyrazem wsparcia Śląska Wrocław był transparent z napisem „Stop war”, trzymany przez piłkarzy wychodzących na boisko podczas pierwszego meczu po 24 lutego. A trzeba podkreślić, że był to mecz derbowy Śląska Wrocław z Zagłębiem Lubin, czyli drużynami, których kibice darzą się niechęcią. Mecz miał charakter derbów, a mimo to piłkarze stanęli ponad podziałami – wspólnie trzymali ten antywojenny transparent i flagę Ukrainy.
To było niezwykle ważne, żeby w tych pierwszych dniach okazać wsparcie dla osób, które wojna zmusiła do opuszczenia ojczyzny, ale również dla licznej wrocławskiej społeczności Ukraińców. Uważam, że nawet drobne, symboliczne gesty promują solidarnościową postawę, a ta owocuje realnym wsparciem.
Klub jednak na nich nie poprzestał.
Tak, realnym wsparciem z naszej strony było przekazanie 19,47% wpływów z biletów fundacjom pomagającym Ukrainie. Kryła się za tym pewna symbolika: 1947 to rok założenia Śląska Wrocław. Łącznie udało nam się przekazać ponad 40 tys. zł dwóm fundacjom. Pierwsza z nich to Dortmundzko-Wrocławsko-Lwowska Fundacja im. św. Jadwigi, która skupia się na pomocy mieszkańcom Lwowa. To było istotne dla wrocławskich kibiców, bo wielu mieszkańców Wrocławia ma lwowskie korzenie. Sam zresztą jestem tego przykładem – moi dziadkowie pochodzili z okolic Lwowa. Kolejne wpływy z biletów przekazaliśmy Fundacji Ukraina, zajmującej się wspieraniem adaptacji, integracją i edukacją osób z Ukrainy, które znalazły schronienie lub osiedliły się na Dolnym Śląsku.
Nasi zawodnicy – zarówno z drużyny mężczyzn, jak i kobiet – zaangażowali się z kolei w pracę Fundacji „Młodzi dla Wrocławia” i jako wolontariusze uczestniczyli w segregowaniu i wydawaniu żywności oraz paczek z ubraniami i innymi darami. Ta pomoc była niezwykle potrzebna, ponieważ magazyny z darami pękały w szwach, a ludzie, którzy uciekali przed wojną, często nie mieli nic. Zostawili za sobą dorobek życia – nie wiedzieli wtedy, czy i kiedy będą mogli wrócić do domu.
Swoją pomoc zaoferowali również zawodnicy z Akademii Piłkarskiej Śląska Wrocław. Młodzież, trenująca w naszym klubie, działała jako wolontariusze na dworcu kolejowym, gdzie Wrocławskie Centrum Rozwoju Społecznego dystrybuowało pakiety pomocowe wśród osób, które uciekły przed wojną. W pierwszych tygodniach po 24 lutego na dworzec przybywały rzesze ludzi, trzeba było wszystko zorganizować, utrzymać w czystości i zapewnić każdemu pomoc, bo wiele z tych osób po prostu wstydziło się poprosić nawet o herbatę.
A jak wyglądała sytuacja ukraińskich sportowców we Wrocławiu po wybuchu wojny?
Kilka dni przed rosyjskim atakiem w naszym mieście rozpoczął się turniej Winter Cup. To wydarzenie o dużej skali – prawdopodobnie największa międzynarodowa zimowa impreza w Europie dla zawodników do 14. roku życia. Startują w niej młodzi piłkarze z kilkunastu europejskich krajów. W tym czasie we Wrocławiu przebywała grupa 67 zawodników z Kijowa. Wybuch wojny zastał ich w Polsce – daleko od domu, bez rodziców, pod opieką trenerów. Całe lokalne środowisko sportowe mocno zaangażowało się w pomoc tym dzieciakom i stworzenie im chociaż pozorów normalności. W pierwszej kolejności zadbano o podstawowe potrzeby: nocleg i wyżywienie. Dzięki miastu Wrocław oraz organizatorowi turnieju, czyli agencji Around The Sport, a także miejskim instytucjom i lokalnym przedsiębiorcom udało się zorganizować dla nich miejsca w hotelu, którego właściciele wykazali się otwartym sercem. Kiedy minęły pierwsze dni, istotne stało się zapewnienie im aktywności, która pomogłaby im w miarę normalnie funkcjonować w trudnym okresie. Oni przecież siedzieli w swoich pokojach i bez przerwy czekali na jakiekolwiek wiadomości z domu. Trzeba było chociaż na moment odciągnąć ich myśli od tego, co się działo na Ukrainie. Zapraszaliśmy ich na nasze trybuny, ale odwiedzali nie tylko mecze piłkarskie w mieście i regionie, ale również siatkówki, piłki ręcznej, koszykówki… Jako Śląsk Wrocław zaangażowaliśmy ich również do specjalnej akcji. Podczas jednego meczu piłkarze utworzyli szpaler, którym przeszli ukraińscy młodzi zawodnicy w koszulkach z napisem „NO WAR”, przybijając piątki z zawodnikami obu drużyn. Kibice na trybunach wyrazili swoje wsparcie oklaskami. Chcieliśmy im dać poczucie, że ich obecność jest dla nas ważna i mogą czuć się u nas dobrze.
Chcę jeszcze raz podkreślić, że nie tylko Śląsk Wrocław okazywał wsparcie. Robiło to całe dolnośląskie środowisko sportowe. Dzięki współpracy z Fundacją ESPA zapewniliśmy ukraińskim młodzikom obuwie sportowe, a ich trenerom sportowe ubrania. Oni przecież przyjechali do Polski przed wojną jedynie na chwilę i takie potrzeby też się z czasem pojawiły.
Śląsk Wrocław zaangażował się także w niesienie pomocy w bardziej praktycznym wymiarze – klubowe obiekty były wykorzystywane również jako miejsce zbiórek.
To zasługa pani Valentyny Voitovych, która miała bezpośredni kontakt z ludźmi z Ukrainy i znała ich potrzeby. Dzięki temu organizowane zbiórki mogły jak najlepiej odpowiedzieć na istniejące zapotrzebowanie. Wiedzieliśmy, czego potrzebuje ludność cywilna, ale też czego brakuje żołnierzom na froncie. To były proste rzeczy: koce, ciepłe rękawice, maski czy płaszcze. Vala organizowała zbiórkę, jako osoba najlepiej orientująca się w potrzebach, a klub je wspierał i pomagał, chociażby udostępniając informacje w mediach społecznościowych. Dużo w tej kwestii zrobili również kibice Śląska, mocno angażując się w tego typu zbiórki. To było rzeczywiste, realne wsparcie, które trafiało również do osób zaangażowanych w walki. Ukraińscy sportowcy pojawiali się również na murawach, na których do meczów przygotowują się zawodnicy i zawodniczki naszego klubu. Młodzi piłkarze z akademii trenowali razem z młodzikami z Kijowa, o których wspominałem wcześniej. Kilka ukraińskich zawodniczek miało również szansę trenować z naszą drużyną kobiet. Zgłaszało się do nas sporo sportowców z Ukrainy, szukających klubu, czy po prostu miejsca treningów. Staraliśmy się zapewnić wyróżniającym się sportowcom możliwość zaprezentowania swoich umiejętności, czy to u nas w klubie, czy w innym.
Co stało się dla was motywacją do działania?
Najzwyczajniej w świecie sądzę, że sport łączy ludzi. Oczywiście, w profesjonalnym sporcie widzimy, że kibice niekiedy nie tylko wspierają swoją drużynę, ale i trzymają kciuki za niepowodzenia rywala. Jest duża rywalizacja – o zwycięstwa, tytuły, również pieniądze. Moim zdaniem – mimo różnic we wspieraniu tej czy innej drużyny lub sportowca – sport częściej łączy niż dzieli. Dobrym przykładem tego, że takie idee pomagają wzbić się ponad podziały, są właśnie różnego typu akcje solidarności z Ukrainą, o których rozmawiamy. Jako środowisko sportowe wielokrotnie pokazaliśmy, że mamy otwarte serca, a często – nie ukrywajmy, to również istotne – także portfele. Dla mieszkańców Wrocławia duże znaczenie mogła mieć też obecność społeczności ukraińskiej w tym mieście jeszcze przed wojną. Możliwe, że dzięki temu wrocławianie częściej mogli poczuć, że pomagają swoim sąsiadom, ludziom, którzy są blisko, którzy żyją w tym samym mieście.