Rozmowa z prof. UMCS dr. Tomaszem Bieleckim, pomysłodawcą wystawy „Pokazać światu siłę. Kadra narodowa Ukrainy w judo osób niesłyszących”
Co pan poczuł, gdy poznał tragiczne wieści 24 lutego 2022 r.?
Byłem przerażony, że coś takiego dzieje się tuż obok, że dotyka nas bezpośrednio. Co wtedy czułem, poza przerażeniem? Przede wszystkim bezsilność i moralny przymus, żeby rzucić się w wir pomocy. Na początku moje zaangażowanie polegało głównie na transporcie wolontariuszy do punktów noclegowych w Lublinie i organizacji pobytu dla ludzi, którzy uciekali przed wojną.
Ale to nie wszystko. Pełnię funkcję dyrektora Centrum Kultury Fizycznej na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej i w jej ramach kieruję naszym uniwersyteckim obiektem sportowym. Po wybuchu wojny zaczęli do nas przychodzić ukraińscy sportowcy, którzy w tych trudnych okolicznościach szukali wytchnienia i możliwości trenowania. Jeśli dobrze pamiętam, to 6 marca 2022 r., czyli dwa tygodnie po barbarzyńskim ataku Rosji na Ukrainę, spotkałem po zajęciach trójkę sportowców z ukraińskiej kadry judo osób niesłyszących, w tym Władysława Mozyrewa z żoną Julią, osobą słyszącą, i Katerinę Shepeliuk. Okazało się, że pilnie szukają miejsca, gdzie mogliby się przygotowywać do igrzysk osób niesłyszących, rozgrywanych dwa miesiące później w Brazylii. Zaproponowałem im naszą salę. Akurat w tym czasie uniwersytet udostępnił Ukraińcom jeden z akademików i udało nam się przenieść do niego dwie rodziny, które wcześniej mieszkały w Nałęczowie – miały stąd 100 m do obiektu treningowego. Okazało się również, że siostra Kateriny Shepeliuk, Iryna Husieva jest srebrną medalistką w judo, Igrzysk Paraolimpijskich z Tokio. Była wtedy w siódmym miesiącu ciąży, więc nie mogła trenować, ale jej też zapewniliśmy schronienie.
Jak wyglądały przygotowania reprezentantów Ukrainy do igrzysk osób niesłyszących?
Część ukraińskiej kadry judo osób niesłyszących trenowała na naszym obiekcie każdego dnia przez nieco ponad miesiąc. Podczas ich zajęć dało się dostrzec ogromny profesjonalizm. W międzyczasie trener ukraińskiej kadry Witalij Kharłamow prowadził zajęcia pokazowe dla naszych studentów – uczestników sekcji judo oraz uczniów szkoły Podstawowej nr 6, im. Romualda Traugutta w Lublinie.
Na przełomie marca i kwietnia zwrócono się do mnie z prośbą o pomoc w przygotowaniu obozu treningowego dla całej ukraińskiej kadry judo osób niesłyszących. Po uzyskaniu zgody rektora Uniwersytetu prof. dr hab. Radosława Dobrowolskiego podjąłem się tego zadania. Dwa tygodnie później udało się załatwić wszystkie formalności i zakwaterować pozostałą część kadry w domu studenckim „Kronos” w miasteczku akademickim, a także zapewnić jej wikt i opierunek – wyżywienie na stołówce akademickiej „Bazylia-Trójka”, dostęp do obiektów treningowych i odnowy biologicznej, słowem: wszystko to, czego potrzebują sportowcy przygotowujący się do zawodów. Reprezentacja liczyła 16 osób, plus sztab szkoleniowy. Jeden ze sportowców przyjechał do nas jeszcze wcześniej z Mariupola, który został w brutalny sposób zrównany z ziemią przez rosyjskiego najeźdźcę, część kadry dotarła bezpośrednio z Ukrainy, część zdążyła się przed przyjazdem rozpierzchnąć po całej Europie. Mogę bez cienia wątpliwości powiedzieć, że szybko nawiązała się między nami prawdziwa nić przyjaźni.
W tamtym czasie przypadały święta Wielkiej Nocy. Doszliśmy z władzami uczelni do wniosku, że dobrze by było zorganizować świąteczne spotkanie dla naszych gości. Udało nam się ugościć ukraińską kadrę w Dworku Kościuszków w lubelskim Ogrodzie Botanicznym. Odbyło się to w obrządku i czasie prawosławnym, mieliśmy więc okazję zapoznać się z ich zwyczajami i kulturą.
Wkrótce potem ukraińscy judocy wyjechali do Brazylii.
Na bieżąco dostawaliśmy od zawodników relacje z olimpiady. Ukraińska kadra zdobyła wiele medali – głównie złotych – w rywalizacji indywidualnej, wywalczyła też złoto drużynowo, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. A więc wygrali te igrzyska! Dla nas to także było duże przeżycie i czuliśmy dumę z sukcesów naszych przyjaciół.
Skąd wziął się pomysł na wystawę „Pokazać światu siłę. Kadra narodowa Ukrainy w judo osób niesłyszących”?
Pobyt i treningi judoków zostały uwiecznione na zdjęciach artystycznych, wykonanych przez świetnego fotografa Arkadiusza Zawadzkiego. Właśnie to stało się inspiracją do powstania wystawy, którą prezentowano w siedzibie Centrum Historii Sportu w Lublinie. Na wernisaż przyjechała specjalnie ze Szwajcarii Julia Mozyrev-Skala – managerka ukraińskiej kadry, obecni byli także Delegat Techniczny Sportowej Federacji Głuchych Ukrainy z Kijowa Ołeksandr Zemechev, konsul Ukrainy w Lublinie Wasyl Jordan, Prezydent Lublina dr Krzysztof Żuk, JM Rektor UMCS Prof. Radosław Dobrowolski, Prezes Polskiego Związku Sportu Niesłyszących Wojciech Stempurski i wielu innych znamienitych gości.
Opowiedziana przez pana historia jest pięknym przykładem tego, że sport sprzyja budowaniu braterstwa.
Sport to dziedzina życia opierająca się na wartościach takich jak solidarność i empatia, czyli umiejętność wczucia się w sytuację drugiego człowieka. W tym przypadku: sportowca, który chce realizować swoje pasje, pokazać światu siłę – jak brzmi tytuł wystawy – i to, że obok okrutnej wojny dalej toczy się życie, a ukraińscy sportowcy nie porzucili swoich marzeń. Przecież oni poprzez sport i rywalizacje medalowe, bez przemocy i sprzętu wojskowego, demonstrują, że Ukraina istnieje, walczy i nigdy się nie podda.
Jak pan postrzega znaczenie Lublina w kwestii pomocy dla walczącej Ukrainy? Czy można powiedzieć, że to powrót do historycznej roli tego królewskiego miasta, które od zawsze leżało na styku kultur?
Tak, to dobre określenie. Lublin zawsze leżał na styku kultur i jego znaczenie jest nieocenione. Otwartość miasta była ogromna. Tego, co obserwowaliśmy po 24 lutego 2022 r., nie można nazwać inaczej niż wielkim obywatelskim zrywem. Mieszkańcy udzielali schronienia we własnych domach, organizowali pomoc materialną. Jeden z moich kolegów prowadzi przy ul. Liliowej dom – w pewnym momencie w tym prywatnym budynku znajdowało schronienie nawet ponad 100 osób. Miasto zaaranżowało kilkanaście punktów pomocowych w salach gimnastycznych, internatach i prywatnych mieszkaniach; kwaterowano tam ludzi i udzielano im pomocy. W działania pomocowe zaangażowała się niezliczona liczba osób, instytucji i wolontariuszy, w tym mnóstwo młodych ludzi. Oni kształtują się w duchu wartości, o których mówimy. Chciałbym też podkreślić wielkie zaangażowanie środowiska sportowego – lubelskiego AZS, klubów i związków, ale również sportowców – w niesienie pomocy. Jestem niezwykle dumny, że jestem lublinianinem i mogę być częścią tego solidarnościowego zrywu.
To niezwykle budujące, że w tej tragicznej sytuacji, pośród tak wielkiego zła, jakim jest wojna, wobec ogromu ludzkiego nieszczęścia, można dostrzec tak wiele ludzkich odruchów, otwartych serc i miłości do drugiego, potrzebującego, a przecież nieznanego człowieka. Mam nadzieję, że to dobro wszystko przezwycięży.