Rozmowa z prof. Politechniki Opolskiej dr. hab. Rafałem Tataruch, prezesem Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego
Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego był organizatorem mistrzostw świata juniorów w Gdańsku. Mieli na nich wystąpić ukraińscy zawodnicy, jednak wybuchła wojna…
Mistrzostwa rozgrywały się w Gdańsku w pierwszym tygodniu marca 2022 r., a więc niewiele ponad tydzień po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Do końca mieliśmy nadzieję, że ukraińskim łyżwiarzom uda się do nas dojechać, docierały do nas sygnały, że próbują przekroczyć polsko-ukraińską granicę. Z dziesięciu zawodników, którzy mieli wystartować na tej imprezie, dotarło do Gdańska jedynie trzech – udało im się przyjechać do Polski przez Słowację.
Ta historia jest dodatkowo smutna, ponieważ 23 lutego 2022 r. – a więc dzień przed rosyjskim atakiem – w Charkowie miały się rozegrać mistrzostwa Ukrainy w short tracku. Późną nocą, albo już nad ranem, rozpoczęły się bombardowania. Łyżwiarzy obudziły wybuchy, nie wiedzieli, co się dzieje. Trenerzy próbowali uspokajać sytuację, mówiąc, że może to nic poważnego, jednak szybko uświadomili sobie, że to pełnoskalowa inwazja, mistrzostw nie będzie i trzeba uciekać, by ratować życie. Zawodnicy i trenerzy zaczęli się ewakuować tak, jak stali, tylko z najważniejszymi rzeczami. A ponieważ dla sportowca najistotniejszy jest sprzęt, większość łyżwiarzy przyjechała do nas jedynie z podstawowym strojem i swoimi panczenami. Jeszcze podczas mistrzostw świata juniorów w Gdańsku zaczęliśmy się zastanawiać, jak możemy ich wesprzeć. Pomoc zaoferowały Białystok, gdzie przyjęto 25 ukraińskich łyżwiarzy i 3 trenerów, oraz Opole, w którym zaopiekowano się 15 zawodnikami i 3 trenerami. Ukraińscy sportowcy trenują u nas już ponad rok, są bezpieczni, niestety – daleko od domu.
Inicjatorem tej pomocy był Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego?
Tak, zapewniliśmy łyżwiarzom zakwaterowanie w ośrodkach organizowanych przez wojewodów, podstawowe rzeczy i ubrania na zmianę. Wspierali nas pomocni ludzie z Opola i Białegostoku oraz sponsorzy.
Jak duże znaczenie dla ukraińskich sportowców miała możliwość kontynuowania treningów i reprezentowania walczącej Ukrainy w rywalizacji na lodzie?
To jest dla nich ogromnie ważne! Pozostaję w bliskim kontakcie z zawodnikami, trenerami oraz sekretarzem generalnym łyżwiarstwa szybkiego Ukrainy – i wszyscy podkreślają to na każdym kroku. Nie pomagaliśmy im jednak dla podziękowań. Chcieliśmy umożliwić tym ludziom kontynuowanie pasji i realizację marzeń, które po 24 lutego zostały zniszczone. Również dzięki naszemu zaangażowaniu udało się zatrzymać ich w sporcie, ponieważ jedyne funkcjonujące lodowisko w Kijowie ma problemy z prądem, a więc ze światłem, mrożeniem tafli itd. Wielu spośród tych zawodników to łyżwiarze wysokiej klasy – 10 z nich miało okazję startować na organizowanych przez nas w styczniu 2023 roku mistrzostwach Europy. Trenują w Polsce, przygotowują się do zawodów, startowali w pucharach świata, niedawno wystąpili na mistrzostwach świata w Seulu.
To nie wszystko: w Opolu udało nam się zorganizować mistrzostwa Ukrainy w short tracku dla trzech kategorii wiekowych. Okazały się historycznym wydarzeniem, ponieważ – jak powiedział mi sekretarz ukraińskiej ambasady – były to najlepiej zorganizowane mistrzostwa Ukrainy w tej dyscyplinie.
Jak wyglądały te zawody?
Zorganizowaliśmy je z potrzeby serca, a później okazało się, że to była ważna inicjatywa również pod względem politycznym. Patronował nam minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk, który pojawił się na otwarciu. Mistrzostwa uświetnili swoją obecnością pierwszy sekretarz ambasady Ukrainy w RP Mykoła Hranowskyi oraz konsul honorowy Ukrainy w Opolu Irena Pordzik oraz Prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że inicjatywa nabierze takiego rozgłosu i znaczenia.
Także prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski wspiera ukraińskich zawodników i trenerów – dzięki jego pomocy zatrudniliśmy do polskiego zespołu trenera z Ukrainy. To istotne również dla rozwoju naszego łyżwiarstwa, ponieważ Aleksandr Mikluha, obecnie główny trener opolskiego klubu, jest szkoleniowcem wysokiej klasy. Współpraca rozwija się bardzo dobrze i stanowi dodatkową motywację dla naszych łyżwiarzy.
Czego się dzięki niej nauczyliście?
Polscy łyżwiarze bardzo inspirują się ukraińskimi kolegami. Imponuje im fakt, że mimo niezwykle trudnej sytuacji są tak zaangażowani w sport i treningi. To dla naszych zawodników wzór, jak należy podchodzić do trenowania. Choć nasza kadra jest na wyższym poziomie, osiąga wyższe miejsca w międzynarodowych zawodach, to Polacy nie mają uprzedzeń, żeby łapać dobre wzorce od ukraińskich kolegów.
Sytuacja, w której się znaleźliśmy z powodu wojny na Ukrainie, pokazała, jak urzeczywistniają się wartości istotne w sporcie. Chęć bezinteresownej pomocy, solidarność, otwarte serca – to właśnie pokazaliśmy w obliczu terrorystycznego najazdu na Ukrainę. Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem i tak jak całe nasze społeczeństwo mogłem zaangażować się w pomoc Ukraińcom w tych trudnych chwilach.
Czy to może być początek nowego etapu w relacjach polsko-ukraińskich, nie tylko na płaszczyźnie sportu?
Zdecydowanie tak. W obliczu wojny Polacy okazali wielkie wsparcie dla narodu ukraińskiego i sportowców. Nasze relacje mocno się zacieśniły. Bardzo często rozmawiamy też z ukraińskim związkiem łyżwiarskim, mamy wspólne plany. Oni już myślą o nowych projektach, o tym, co będzie się działo, jak pozbędą się rosyjskiego agresora. To na razie jedynie pomysły, ale z nadzieją czekamy, aż Ukraina będzie wolna. Zatrudniliśmy w Polsce znakomitych ukraińskich szkoleniowców, a nasi zawodnicy wspólnie trenują. To wielki potencjał na przyszłość!
Jaka jest pańska opinia o udziale rosyjskich sportowców w międzynarodowych zawodach?
Jestem przeciwny obecności zawodników agresora, a więc nie tylko Rosji, ale i Białorusi. Te państwa współpracują ze sobą przy zbrojnej napaści na Ukrainę i ich reprezentanci nie powinni mieć możliwości udziału w żadnych zawodach, również w igrzyskach olimpijskich. Zdaję sobie sprawę, że to indywidualne dramaty sportowców, którzy latami przygotowują się do startu. Często mówi się, że przecież zawodnicy nie mają wpływu na politykę swojego państwa – ale to bez znaczenia. Wykluczenie powinno być całkowite, bez wyjątków – może to w jakimś stopniu wpłynie na mentalność Rosjan i zmieni ich stosunek do wojny. Niestety, w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim i w zagranicznych związkach słychać głosy, że powinno się rozważyć dopuszczenie reprezentantów tych krajów do zawodów, choćby pod flagą neutralną. Jestem temu przeciwny! Natomiast bardzo spodobała mi się propozycja ministra Kamila Bortniczuka, żeby Rosjanie i Białorusini startowali pod flagą uchodźców. Wtedy mielibyśmy pewność, że ci sportowcy są przeciwko wojnie. Jako Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego wspólnie z Polskim Związkiem Łyżwiarstwa Figurowego wystosowaliśmy do Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej pismo, w którym przedstawiliśmy naszą opinię w tej sprawie.