Wystawa „Maraton solidarności” pokazuje, że sport jednoczy, buduje i wzmacnia relacje międzyludzkie. Dokumentuje dobroć, która płynie z wielu stron – mówi Paweł Golański, dyrektor sportowy Korony Kielce, piłkarz (były reprezentant Polski), trener i działacz. – To wspaniałe, że do współtworzenia opowieści na planszach udało się zaprosić tak wiele osób, które zechciały podzielić się swoją historią i emocjami.
Nie zastanawialiśmy się ani sekundy
Jako dyrektor sportowy KS Korona Kielce ogromnie się cieszę, że mogliśmy pomóc drużynie juniorów z Charkowa. Wraz z prezesem Łukaszem Jabłońskim nie zastanawialiśmy się ani sekundy. Kiedy zadzwonił do nas nasz były piłkarz Siergiej Filipczuk z prośbą o pomoc, oczywiście nie mogło być innej decyzji. Chłopcy przyjechali do Kielc ze swoimi mamami i siostrami. Uciekali przed wojną w pośpiechu, nie mieli najpotrzebniejszych rzeczy, począwszy od szczoteczek do zębów i ubrań. W pomoc zaangażowało się mnóstwo ludzi. Klub wyciągnął pomocną dłoń, zorganizował treningi. Dzięki działaniom Miasta Kielce i Urzędu Marszałkowskiego od razu znalazło się miejsce do mieszkania dla młodych sportowców. Z naszej strony zajęliśmy się zaopatrzeniem ich w niezbędne rzeczy. Nasi zawodnicy również przyłączyli się do akcji, przekazali sprzęt i odzież sportową, aby ich młodzi koledzy z Ukrainy mogli dalej rozwijać swoją pasję.
By nie myśleć o koszmarze wojny
Ważna jest terapeutyczna rola sportu. Aktywność fizyczna może być odskocznią, pozwolić choć na chwilę nie myśleć o koszmarze wojny, o bliskich – a w przypadku tych chłopaków z pewnością o ich ojcach, starszych braciach, siostrach czy kolegach i koleżankach – którzy walczą za wolną Ukrainę. Zdajemy sobie wszyscy sprawę, jak tragiczne skutki może mieć trauma wojenna, szczególnie u dzieci i młodzieży. Jeżeli kilkunastoletni chłopiec ciągle ogląda relacje z tego, co dzieje się na Ukrainie, gdy ciągle niepokoi się o to, czy jego bliski przeżyje czy nie przeżyje… Może to wpłynąć na całe jego życie. Sport w jakimś stopniu jest w stanie od tego odciągnąć. Widzimy to na co dzień.
Kiedy chłopcy przyjechali do nas do Kielc, nie mówili po polsku, nie znali naszej kultury. Sport zintegrował ich z otoczeniem, pomógł w codziennym funkcjonowaniu. Zaczęli uczyć się języka polskiego, poszli do szkoły, zdobyli nowe przyjaźnie. To jest piękne – chłopcy nie są zamknięci jedynie w swojej grupie, ale mają też polskich kolegów. Jasne, że w sporcie ważne są sukcesy, jednak to relacje, które nawiążemy, przetrwają przez lata. Warto o tym pamiętać. Kiedy wojna się zakończy, kiedy minie kilka lat, będą wracać do tych momentów, kiedy poznali świetnych ludzi, którzy im pomogli. To wielka zaleta sportu.
Duże brawa
Dobrze, że wystawa kładzie nacisk na jednoczącą rolę sportu. Wojna dotknęła ludzi, którzy mieli swoje plany, marzenia – i którym nagle wywrócił się świat. Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie pomagać. Jestem przekonany, że znajdą się ludzie, którzy po oglądnięciu wystawy stwierdzą, że warto to robić. Nie mówię tu tylko w kontekście finansowym, ale również o wsparciu mentalnym. Może po prostu zaprosić kogoś na obiad? Wziąć go na trening, pokazać mu nasze miasto – po to, aby ci ludzie czuli, że są przez nas dobrze traktowani. Duże brawa dla Instytutu Łukasiewicza za tę inicjatywę. Jestem pewien, że właśnie takie akcje spowodują, iż szczególnie ci młodzi ludzie, którzy doświadczyli zła, uwierzą, że dobro jest większe i mocniejsze.
Wystawa dokumentuje także sprzeciw Polski wobec decyzji MKOl dotyczącej udziału Rosjan w igrzyskach olimpijskich w Paryżu 2023. Pokazuje, że sport łączy narody. Część sportowców rosyjskich czy białoruskich nie utożsamia się ze zbrodniczą działalnością Kremla. Jednak trzeba zastosować odpowiedzialność zbiorową i wykluczyć Rosjan z udziału w igrzyskach. Jestem ze świata piłki nożnej i nie wyobrażam sobie, byśmy mogli zaakceptować fakt, że reprezentacja Rosji byłaby na takiej imprezie jak Mundial.